11 listopada 1918 roku, obok wydarzeń o zasadniczym znaczeniu dla
odrodzenia ojczyzny, w Warszawie tętniło życie. Bardzo zwykłe i normalne
życie. Gazety, oprócz drukowania odezw i postanowień pełnych
patriotycznego uniesienia, zamieszczały informacje o sprawach dalekich
od polityki.
„Kurier poranny” na pierwszej stronie swojego numeru z 11 listopada
zamieścił, tak jak zawsze, informacje o teatralnych nowościach.
Spragniony rozrywki warszawiak mógł udać się na przedstawienie do
„Sfinksa” albo do „Czarnego Kota”. Jeżeli zaś nie zdążył do tego czasu
udać się na „Melodie Dusz” do teatru „Stylowego” na Marszałkowskiej, to
właśnie tego dnia miał ostatnią szansę.
Spragnieni dobrego filmu mogli udać się do kina „Filharmonia” na premierę sensacyjnego dramatu w 6-katach osnutego na tle przeciwieństw rasowych czyli „Czarnego Księcia”. Można było też wybrać kabaret „Miraż”, który zaczynał swój nowy, „politycznie aktualny” program.
Warszawiak z żyłką do hazardu mógł dać się skusić gorącej namowie do
wzięcia udziału w III klasycznej loterii, przeprowadzanej na rzecz
towarzystwa kulturalno-oświatowego. Już w styczniu roku 1919 miało się
okazać, kto zostanie szczęśliwcem i zgarnie aż 300 tysięcy marek.
Polak, który dopiero co uwolnił się od zaborców, zupełnie tak samo
jak Polak z dnia 10 listopada 1918 r. pragnął wspomóc budowę swojego
państwa. Dlatego też 11 listopada można było w dalszym ciągu zapisać się
na Polską Pożyczkę Państwową w Domu Bankowym Adama Piędzickiego przy
ulicy Królewskiej 6.
Niepodległość niepodległością, Piłsudski Piłsudskim, ale ludzie muszą
mieć pomoc domową, kupić meble albo sprzedać narzędzia. Jak dowiemy się
z prasy, tego dnia pilnie potrzebna była praczka na ulicy Żurawiej 1,
natomiast obrotny mieszkaniec lokalu przy ulicy Złotej 28/1 zamieścił
następujące ogłoszenie: aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa Kupie meble, pianino, grader, futra.
W dziale ogłoszeń drobnych można było znaleźć najróżniejsze oferty i
informacje: o nowo powstałej „kawiarni z obiadami” na rogu Wiązowej i
Podwala, o zapewniającej dyskrecję akuszerce pani Chmielewskiej z ulicy
Widok 19, o możliwości wyprania kapeluszy na Nowym Świecie, o sprzedaży
węgla czy też o straganie z produktami wiejskim na ulicy Mazowieckiej 9.
Polecano także mieszkania, jak na przykład na Śliskiej 12, gdzie na
zdecydowanych czekały dwa pokoje frontowe z balkonem.
Podobnie jak dzień wcześniej (i każdego innego dnia), ludzie umierali
i chorowali. Dlatego też gazety osobną stronę poświęcały jednocześnie
nekrologom i... prywatnym przychodniom.
I tak oto doktor Leon Płużański powrócił do Warszawy i cały czas
leczy choroby weneryczne i skóry w gabinecie przy Nowym Świecie 37.
Jakby tego było mało, powrócił również doktor Szenker i leczy schorzenia
nerek pęcherza i dróg moczowych do godziny dziesiątej rano, oraz
popołudniami od czwartej do szóstej przy ul. Niecałej, mieszkania 14.
Znać było w prasie, że kończy się wojna światowa, bowiem większość
ogłaszających się w prasie lekarzy zajmowała się chorobami wenerycznymi.