Członkowie Koła Historycznego
przy RCEZ w Lubartowie Andrzej Górny i Mariusz Brodzik pod kierunkiem
nauczycielki, Doroty Bułgajewskiej-Muzyki, podjęli się odkrycia trudnej
karty w dziejach historii narodu polskiego, w związku z udziałem w
projekcie pt; „Kamienie pamięci – historie Żołnierzy Wyklętych”.
Losy żołnierzy podziemia niepodległościowego w historii regionalnej są
zarazem chwalebnym i tragicznym momentem w dziejach powiatu
lubartowskiego. Celem działań uczniów jest poszukiwanie świadków tamtych
wydarzeń, analiza dokumentów i upowszechnienie informacji o działaniach
legendarnego, bezkompromisowego dowódcy oddziału partyzanckiego Obwodu
Lubartowskiego AK kapitana Zdzisława Brońskiego ps:„Uskok” oraz
żołnierzy jego oddziału. Nie jest zamiarem uczestników projektu oddanie
sprawiedliwości którejkolwiek ze stron, lecz nakłonienie ludzi do
przemyśleń oraz próby zrozumienia i zbudowania własnej tożsamości
historycznej. Pomimo wciąż żywej, czasami bolesnej pamięci o czynach
żołnierzy podziemia antykomunistycznego po wojnie, ich rola i znaczenie
ulega znacznemu zmarginalizowaniu.
„ My garstka straceńców – jak nas nazywają- stajemy się oazą
wiary i woli zwycięstwa na pustyni zwątpienia i beznadziejności”( cyt.
Z. Broński, Pamiętniki)
„Cierpimy za sprawę ważniejszą od spraw rodzinnych”
07.IV.1948r.
„Moja kochana rodzina ma przeze mnie masę utrapienia! Nie wiem, jak
ocenić stopień mojej winy w tym wypadku, ale fakt ten przysparza mi
zmartwienia i niejednokrotnie odczuwam niemalże wyrzuty sumienia. Ma to
miejsce w chwilach słabości i zwątpienia, które udziela mi się od ludzi.
Bo walka trwa już całe lata, kosztuje wiele ofiar i trudów…Coraz
trudniej pracować i walczyć w ogóle. Trudno się ograniczyć do samej
tylko kwestii przetrwania. A więc nic nie robić, tylko czekać jakichś
zmian. A tymczasem komuniści skrzętnie wykorzystują chwile osłabienia „
reakcji” i …wiemy już co robią. Och jak ciężko pogodzić się z takim
stanem rzeczy! Jak ciężko przy tym znosić ciosy osobiste, rodzinne…
Rodzice moi mieszkają obecnie w komornym i żyją ze słabej pomocy
rodziny. Ja nikomu pomóc nie mogę, bo sam pomocy potrzebuję. Inni z
rodziny żyją ciągle „pod strachem”. Już od roku nie widuję się z nimi, a
wiadomości o nich mam tylko pośrednie. Dla nich tak bezpieczniej.
Przykro mi bardzo, że rodzina cierpi, lecz nie wierzę, by oto do mnie
miała żal. Nie wierzę, by moje postępowanie było w rodzinie błędnie
ocenione. Cierpimy za sprawę ważniejszą od spraw rodzinnych.” źródło: Z.
Broński, Pamiętnik.
ppor. Zbigniew Broński ps: „ Strumień”
Urodził się 26 sierpnia 1925 roku w Januszówce.
Jego rodzicami byli Michalina z domu Miśkiewicz i Józef Broński.
Kapitan „Uskok” był dla niego stryjem. Działał w AK od marca 1943 do
lipca 1944 r. w Obwodzie Lubartów, placówka Stoczek.
Zbigniew „Strumień” Broński został aresztowany dnia 27 listopada 1945
roku pod zarzutem udziału w związku zbrojnym zgodnie z art.1 Dekretu
PKWN z 30.10.1944r. o ochronie Państwa oraz usiłowanie dokonania zamachu
na organa władzy i obalenia ustroju art.86 Dekretu PKWN z 23.09.1944r.
Kodeks Karny Wojska Polskiego Dz. U. RP z 30.09. 1944r. Przebywał w
areszcie do 1 lutego 1946 roku w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa
Publicznego w Lublinie. Od 1 lutego 1946 roku do 19 lipca 1947 roku
siedział w więzieniu na Zamku w Lublinie. Dochodzenie w sprawie
Zbigniewa Brońskiego zostało umorzone postanowieniem z dnia 15 lipca
1947 roku. Zrehabilitowany i uznany dnia 16 czerwca 1992 roku za
represjonowanego za działalność polityczną związaną z walką o
suwerenność i niepodległość. Mianowany przez Prezydenta Rzeczpospolitej
Polskiej Aleksandra Kwaśniewskiego dnia 20 sierpnia 2001 roku ze stopnia
starszego szeregowego na stopień podporucznika Wojska Polskiego. Zmarł
dnia 27 maja 2005 roku.
„Myślałem w każdej chwili nie o życiu, tylko o śmierci” – Zbigniew Broński
Pani Jolanta Brońska, żona Zbigniewa, w udzielonym nam wywiadzie
wyjawia, że mąż był prześladowany z powodu swojego pokrewieństwa z
Uskokiem i nazwiska Broński.
„Mąż przez to, że nosił nazwisko Broński, znalazł się w kryminale. To
nazwisko go gubiło. Nawet okoliczni mieszkańcy stawali przeciwko
zeznaniom męża np. ze Stoczka Janek C. mówił, że widział na zabawie męża
razem z „Uskokiem”. W więzieniu gnębili za to właśnie męża, że razem
chodził z „Uskokiem” po zabawach. Jeden o drugim wszystko wiedział, ale
mąż nie przyznał się do niczego, pomimo bicia i prześladowania. W
więzieniu na Zamku wartownik chodzący na warcie więziennej zapytał męża,
czy znał Uskoka i przyznał się do tego, a mąż nie wiedział, czy nie ma
do czynienia z jakimś kapusiem odpowiedział, że nie ma do czego
przyznawać się, że jest Bogu ducha winien. A on odpowiedział mu
tylko, że jeśli się nie przyznał to niech się nie przyznaje, że dadzą mu wycisk puszczą go.
I wtedy mąż odzyskał nadzieję, że może go wypuszczą. W więzieniu myślał w każdej chwili nie o życiu, tylko o śmierci”.
„ Nazwisko Broński działało jak płachta na byka”
Pan Zdzisław Haratym, chrześniak „Uskoka” mówi, że nazwisko Broński
działało w tamtych czasach na utrwalaczy władzy, jak przysłowiowa
„płachta na byka”:
„… Były przeprowadzone rewizje wszędzie, na przykład. u członków
rodziny. Dopatrzyli się w końcu ubecy, że moja matka jest siostrą
„Uskoka”, więc często były zrywane podłogi, kominy rozwalane, szukanie
nie wiadomo czego, czy coś jest ukryte, no tak szczęśliwie się złożyło,
że ojciec nie był aresztowany, jak inni członkowie rodziny. Ojciec był w
wojsku, w Legionach Piłsudskiego i podczas jednej z rewizji w naszym
domu, oficer ubecki znalazł ojca książeczkę wojskową z okresu pobytu w
legionach, oddał ją matce i powiedział: „Niech pani to zniszczy, żeby
nie było śladu”. Jakoś szlachetnie postąpił. W kuchni palił się ogień i
matka tę książeczkę wrzuciła i spaliła. Ślad po służbie ojca zaginął…”
CD.: Część IV – Nasilenie akcji odwetowych – Serniki i Puchaczów.
Opracowali: Dorota Bułgajewska – Muzyka, Andrzej Górny, Mariusz Brodzik (klasa 4 Technikum Mechaniczne RCEZ Lubartów)
Losy żołnierzy podziemia
niepodległościowego w historii regionalnej są zarazem chwalebnym i
tragicznym momentem w dziejach powiatu lubartowskiego. Celem działań
uczniów jest poszukiwanie świadków tamtych wydarzeń, analiza dokumentów i
upowszechnienie informacji o działaniach legendarnego,
bezkompromisowego dowódcy oddziału partyzanckiego Obwodu Lubartowskiego
AK kapitana Zdzisława Brońskiego ps:„Uskok” oraz żołnierzy jego
oddziału. Nie jest zamiarem uczestników projektu oddanie sprawiedliwości
którejkolwiek ze stron, lecz nakłonienie ludzi do przemyśleń oraz próby
zrozumienia i zbudowania własnej tożsamości historycznej. Pomimo wciąż
żywej, czasami bolesnej pamięci o czynach żołnierzy podziemia
antykomunistycznego po wojnie, ich rola i znaczenie ulega znacznemu
zmarginalizowaniu.
„ My garstka straceńców – jak nas nazywają- stajemy się oazą
wiary i woli zwycięstwa na pustyni zwątpienia i beznadziejności”( cyt.
Z. Broński, Pamiętniki)
Zdzisław Broński ps: „Uskok”
O inicjatywie organizowania ruchu oporu przez „Uskoka” uczniowie rozmawiali ze Zdzisławem Haratymem, krewnym i chrześniakiem Zdzisława Brońskiego, który otrzymał na chrzcie imię „Zdzisław” po swoim ojcu chrzestnym:
„…Jednym z zadań Armii Krajowej była obrona Polski i stawianie oporu władzy sowieckiej, która prześladowała naród polski. Były aresztowania, wywożono ludzi na Sybir, skazywano na śmierć przez władze sowieckie i dlatego powstał oddział partyzancki dowodzony przez kapitana Uskoka. Do tego oddziału, między innymi zgłaszali się ludzie z terenów dawnych Polski, a po tzw. wyzwoleniu, zajętych przez Sowietów, z Wileńszczyzny, Ukrainy, Białorusi, a nawet Kazachstanu. Byli to głównie żołnierze aresztowani przez Niemców w czasie działań wojennych, którym udało się zbiec z obozów niemieckich, głownie z transportu. Taki punkt dla tych żołnierzy ze Wschodu był w Chełmie i tu, przez Lubelszczyznę odbywały się te transporty…”
O powstaniu partyzantki i walce bratobójczej – w kolejnej część cyklu.
Opracowali: Andrzej Górny i Mariusz Brodzik, klasa 4 Technikum Mechaniczne RCEZ Lubartów, pod opieką Doroty Bułgajewskiej-Muzyki
CZ.II.
Dlaczego powstała partyzantka?
„(…) Jest faktem niezaprzeczalnym, że powodem powstania partyzantki były owe bezwzględne i krwawe metody komunistyczne. I tylko one. Jako żołnierz przywiązywałem zawsze wielką wagę do dyscypliny i nigdy nie zrobiłbym czegoś, co sprzeciwiałoby się rozkazom moich władz… ostatecznie wojna jeszcze nie zakończona, a stan wojenny usprawiedliwia niejednokrotnie postępowanie nawet ryzykowne. Trzeba więc robić, co dyktuje konieczność. Jeśli bym nawet uchylił się od brania udziału w partyzantce i innych od tego odciągał, to i tak istnieć i działać by ona musiała. Zbyt wielu ludzi zmuszonych było szukać schronienia właśnie w partyzantce.”
„Nocą z 14 na 15 maja 1944 r. na torze kolejowym Lublin – Chełm pod Minkowicami, przy wysadzaniu niemieckiego pociągu zginął ppor. „Bartosz”… ”…( Kazimierz Głowacki pełnił funkcję dowódcy jednej z trzech baz terenowych Kedywu, która mieściła się we wsi Zezulin przyp. red.) Wraz z nim zginął członek AL. Plut. „Czarny” (Zygmunt Lipiński – przyp. red.). Gwałtowny skurcz żalu chwycił mnie za gardło. O jakże ciężko tracić prawdziwego przyjaciela! Jaki żal, gdy taki żołnierz ubywa Ojczyźnie! „Bartoszu! Więc nie zaniechałeś zamiaru wejścia w porozumienie z AL i to cię zgubiło! …Zwłoki „Bartosza” przewieziono na cmentarz w Kijanach w dwa tygodnie po wypadku. Pogrzeb odbył się nocą, jednak przy licznym udziale społeczeństwa i podziemia, co było wyrazem sympatii, jaką cieszył się zmarły. Kochany przyjacielu! Twoje zniknięcie w wielu sercach odbiło się głębokim żalem. Żałujemy Cię jako przyjaciela, Polaka i żołnierza, który mógł być wzorem dla innych. Zresztą dla wielu będziesz wzorem…”
Walka bratobójcza
„(…) Prześladowania trwają nadal. Tysiące Polaków – którym dotychczas udaje się ujść z rąk siepaczy – zmuszonych jest karabinem, pistoletem i granatem bronić swego życia. Stąd powstały „bandy”. Ale czy to są bandy i czy ludzi tych bandytami nazwać należy – osądzi społeczeństwo. W tym miejscu nadmienić należy, że są ludzie słabych charakterów, którzy wykorzystują obecne rozprężenie i chaos, na własną rękę uprawiają wszelkie akty porachunków osobistych, napadów dla korzyści własnej. Nie ma to nic wspólnego z oddziałami partyzanckimi, które starają się zwalczać tę plagę… My wiemy, że prowadzimy walkę bratobójczą i choć serce się kraje, choć sumienie się wzdraga, nie możemy jej uniknąć, bo nie jesteśmy jej prowokatorami…”
Stanisław Puchacz ps. „Wróbel” był młodym, 18 – letnim żołnierzem walczącym w partyzantce Armii Ludowej w Lasach Parczewskich. Według relacji świadka dowództwo AL znajdowało się we wsi Bójki pod Ostrowem Lubelskim, a organizacja liczyła 245 partyzantów, w tym 150 Żydów. W partyzantce świadek walczył 7 miesięcy, w naszej rozmowie wspomina jedną z akcji w 1944 roku, w Brzeźnicy Bychawskiej, gdzie po informacji kolejarza napadli na pociąg osobowy i zabili 79 Niemców. Stanisław Puchacz w udzielonym nam wywiadzie wyjaśnia swoją sytuację w czasach, gdy był żołnierzem AL oraz stosunek do niego „Uskoka” i żołnierzy jego oddziału:
Nasza organizacja była przeciw Uskokowi. Musiałem wyjechać na zachód Polski, chociaż miałem tu narzeczoną, bo oni w nocy przychodzili i chcieli mnie zabić. Był okres, że byłem prześladowany przez Uskoka i matka z ojcem musieli mnie na 9 miesięcy do rodziny na zachód wysłać i dopiero te bandy Uskoka się uspokoiły. Oni byli przeciwni tym ludziom, którzy byli w partii, w Armii Ludowej. Gdy była zabawa z Spiczynie w 1944 roku, to zabili tam dużo partyjnych, milicjantów, w samym Jawidzu na przykład taki Słomka Jan zginął. Później, jak się to wszystko uspokoiło, to dopiero wróciłem do domu. Według mnie to była głupota, żeby Polak Polaka zabijał!”
Opracowali: Dorota Bułgajewska – Muzyka, Andrzej Górny, Mariusz Brodzik (klasa 4 Technikum Mechaniczne RCEZ Lubartów)
CZ III,
„Cierpimy za sprawę ważniejszą od spraw rodzinnych”
07.IV.1948r.
„Moja kochana rodzina ma przeze mnie masę utrapienia! Nie wiem, jak ocenić stopień mojej winy w tym wypadku, ale fakt ten przysparza mi zmartwienia i niejednokrotnie odczuwam niemalże wyrzuty sumienia. Ma to miejsce w chwilach słabości i zwątpienia, które udziela mi się od ludzi. Bo walka trwa już całe lata, kosztuje wiele ofiar i trudów…Coraz trudniej pracować i walczyć w ogóle. Trudno się ograniczyć do samej tylko kwestii przetrwania. A więc nic nie robić, tylko czekać jakichś zmian. A tymczasem komuniści skrzętnie wykorzystują chwile osłabienia „ reakcji” i …wiemy już co robią. Och jak ciężko pogodzić się z takim stanem rzeczy! Jak ciężko przy tym znosić ciosy osobiste, rodzinne… Rodzice moi mieszkają obecnie w komornym i żyją ze słabej pomocy rodziny. Ja nikomu pomóc nie mogę, bo sam pomocy potrzebuję. Inni z rodziny żyją ciągle „pod strachem”. Już od roku nie widuję się z nimi, a wiadomości o nich mam tylko pośrednie. Dla nich tak bezpieczniej. Przykro mi bardzo, że rodzina cierpi, lecz nie wierzę, by oto do mnie miała żal. Nie wierzę, by moje postępowanie było w rodzinie błędnie ocenione. Cierpimy za sprawę ważniejszą od spraw rodzinnych.” źródło: Z. Broński, Pamiętnik.
ppor. Zbigniew Broński ps: „ Strumień”
Urodził się 26 sierpnia 1925 roku w Januszówce.
Jego rodzicami byli Michalina z domu Miśkiewicz i Józef Broński. Kapitan „Uskok” był dla niego stryjem. Działał w AK od marca 1943 do lipca 1944 r. w Obwodzie Lubartów, placówka Stoczek.
Zbigniew „Strumień” Broński został aresztowany dnia 27 listopada 1945 roku pod zarzutem udziału w związku zbrojnym zgodnie z art.1 Dekretu PKWN z 30.10.1944r. o ochronie Państwa oraz usiłowanie dokonania zamachu na organa władzy i obalenia ustroju art.86 Dekretu PKWN z 23.09.1944r. Kodeks Karny Wojska Polskiego Dz. U. RP z 30.09. 1944r. Przebywał w areszcie do 1 lutego 1946 roku w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie. Od 1 lutego 1946 roku do 19 lipca 1947 roku siedział w więzieniu na Zamku w Lublinie. Dochodzenie w sprawie Zbigniewa Brońskiego zostało umorzone postanowieniem z dnia 15 lipca 1947 roku. Zrehabilitowany i uznany dnia 16 czerwca 1992 roku za represjonowanego za działalność polityczną związaną z walką o suwerenność i niepodległość. Mianowany przez Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Aleksandra Kwaśniewskiego dnia 20 sierpnia 2001 roku ze stopnia starszego szeregowego na stopień podporucznika Wojska Polskiego. Zmarł dnia 27 maja 2005 roku.
„Myślałem w każdej chwili nie o życiu, tylko o śmierci” – Zbigniew Broński
Pani Jolanta Brońska, żona Zbigniewa, w udzielonym nam wywiadzie wyjawia, że mąż był prześladowany z powodu swojego pokrewieństwa z Uskokiem i nazwiska Broński.
„Mąż przez to, że nosił nazwisko Broński, znalazł się w kryminale. To nazwisko go gubiło. Nawet okoliczni mieszkańcy stawali przeciwko zeznaniom męża np. ze Stoczka Janek C. mówił, że widział na zabawie męża razem z „Uskokiem”. W więzieniu gnębili za to właśnie męża, że razem chodził z „Uskokiem” po zabawach. Jeden o drugim wszystko wiedział, ale mąż nie przyznał się do niczego, pomimo bicia i prześladowania. W więzieniu na Zamku wartownik chodzący na warcie więziennej zapytał męża, czy znał Uskoka i przyznał się do tego, a mąż nie wiedział, czy nie ma do czynienia z jakimś kapusiem odpowiedział, że nie ma do czego przyznawać się, że jest Bogu ducha winien. A on odpowiedział mu
tylko, że jeśli się nie przyznał to niech się nie przyznaje, że dadzą mu wycisk puszczą go.
I wtedy mąż odzyskał nadzieję, że może go wypuszczą. W więzieniu myślał w każdej chwili nie o życiu, tylko o śmierci”.
„ Nazwisko Broński działało jak płachta na byka”
Pan Zdzisław Haratym, chrześniak „Uskoka” mówi, że nazwisko Broński działało w tamtych czasach na utrwalaczy władzy, jak przysłowiowa „płachta na byka”:
„… Były przeprowadzone rewizje wszędzie, na przykład. u członków rodziny. Dopatrzyli się w końcu ubecy, że moja matka jest siostrą „Uskoka”, więc często były zrywane podłogi, kominy rozwalane, szukanie nie wiadomo czego, czy coś jest ukryte, no tak szczęśliwie się złożyło, że ojciec nie był aresztowany, jak inni członkowie rodziny. Ojciec był w wojsku, w Legionach Piłsudskiego i podczas jednej z rewizji w naszym domu, oficer ubecki znalazł ojca książeczkę wojskową z okresu pobytu w legionach, oddał ją matce i powiedział: „Niech pani to zniszczy, żeby nie było śladu”. Jakoś szlachetnie postąpił. W kuchni palił się ogień i matka tę książeczkę wrzuciła i spaliła. Ślad po służbie ojca zaginął…”
CD.: Część IV – Nasilenie akcji odwetowych – Serniki i Puchaczów.
Opracowali: Dorota Bułgajewska – Muzyka, Andrzej Górny, Mariusz Brodzik (klasa 4 Technikum Mechaniczne RCEZ Lubartów)
Cz IV
Największe nasilenie akcji odwetowych oddziałów partyzanckich Zdzisława Brońskiego ps „Uskok” przypada na lata 1946-47. Dwie akcje dokonane w Sernikach i w Puchaczowie w 1947 roku zachowały się w pamięci ludzi, jako „krwawe mordy” grupy „Uskoka”. W obu akcjach dowodził Stanisław Kuchcewicz ps. „Wiktor”. W oddziale „Uskoka” był od pierwszej połowy 1946 r. Pełnił funkcję dowódcy patrolu i zastępcy „Uskoka”, a po jego śmierci w maju 1949 r. przejął dowództwo nad pozostałymi żołnierzami oddziału. Zginął 10 lutego 1953 r. podczas akcji na Gminną Kasę Spółdzielczą w Piaskach, pow. Lublin.
Serniki 1 maja 1947
Jedna z akcji odwetowych miała miejsce w lesie na drodze Serniki – Lubartów. Partyzanci z oddziałów „Uskoka” rozstrzelali powracających z manifestacji pierwszomajowej w Lubartowie 7 członków ZMW i ORMO. Wśród rozstrzelanych byli młodzi ludzie w wieku od 16 do 27 lat. W lesie sernickim zginęli: Paweł Budka (lat 20) z Wólki Starej, Zdzisław Czubacki (lat 19), Zygmunt Duda (lat 21), Mieczysław Jesionek (lat 16), Bolesław Skrzypczak (lat 25) – wszyscy ze wsi Rozkopaczew, Bolesław Sipta (lat 27) ze wsi Wólka Kijańska i Zygmunt Zarobski (lat 23) pracownik administracji więziennej w Sosnowcu pochodzący z Wólki Starej. Zasadzkę na ormowców – zetwuemowców w Sernikach zorganizował Stanisław Kuchcewicz „Wiktor” bez wiedzy swego dowódcy.
„Uskok” skomentował to wydarzenie w swoich pamiętnikowych zapiskach:
„… 1 maja (1947) patrole „Wiktora” i „Strzały” przechwyciły i zlikwidowały w walce siedmiu „działaczy rozkopaczewskich”. Działacze ci powracali z pierwszomajowych demonstracji w Lubartowie. Wszyscy zabici byli pepeerowcami, członkami ORMO, ZMW i dotychczasowymi czynami zasłużyli na poniesioną karę…” Z. Broński, Pamiętnik.
Puchaczów 2-3 lipca 1947
Drugą, zbiorową akcją odwetową była akcja w Puchaczowie dokonana przez połączone oddziały „Wiktora” Kuchcewicza Stanisława, „Żelaznego” Taraszkiewicza Edwarda i „Ordona” Struga Józefa. Zastrzelono wówczas 21 osób, 22 ofiara zmarła z powodu odniesionych ran w połowie sierpnia 1947 roku. Jakie były przyczyny tej pacyfikacji? Puchaczów był „solą w oku” okolicznych konspiratorów. W wyniku donosu do lubartowskiej bezpieki, że w zabudowaniach jednego z gospodarzy w Turowoli przebywają żołnierze grupy „Uskoka”. W wyniku obławy 26 czerwca 1947 r. zginęli „Maryś” Józef Król, „Czarny” Kazimierz Karpik z Lubartowa, „Korzeń” lub „Stach” Stanisław Lis, wszyscy z pododdziału Stanisława Kuchcewicza „Wiktora”. Był to dotkliwy cios wymierzony w ruch oporu na Lubelszczyźnie. Zginęli najstarsi stażem partyzanci oddziałów lotnych WiN. Na wiadomość o tej stracie „Wiktor” podjął samodzielne poszukiwania sprawców donosu, nie meldując o tym swemu dowódcy „Uskokowi”. Trop zaprowadził go do mieszkańca Puchaczowa. „Wiktor” zwołał ludzi z trzech oddziałów i zdecydował się na krwawy odwet. Późniejsze ustalenia dowiodły, że donosiciel nie działał sam. Według zeznań uczestnika wydarzenia Domańskiego ps:„Paweł”, „Znicz” dowódca „Uskok” udzielił „Wiktorowi” ostrej reprymendy. Został on zdegradowany za to, że bez rozkazu dokonał mordu na Puchaczów.
Krwawy odwet na Puchaczowie w pamiętniku „Uskoka”
„…Trzej partyzanci: „Czarny”, „Maryś”, „Stach” zostali zaskoczeni na kwaterze w Turowoli, pod Puchaczowem, przez UB i w walce zabici. Wyśledzeni tam zostali przypadkowo przez szpiclów z Puchaczowa i ci właśnie szpicle sprowadzili natychmiast UB, z czym nawet się nie kryli. Puchaczów mocno poczerwieniał i uprawianie takich rzeczy uważane tam było za wskazane. Nic więc dziwnego, że miesiąc później, 3 lipca „Wiktor”, nawet bez mojej wiedzy, a w porozumieniu z „Żelaznym” i „Ordonem” wziął krwawy odwet na Puchaczowie. Zabito 21 osób, wybierając najbardziej winnych. Zrobiło to wrażenie na komunistach. Rozdmuchano ten fakt okropnie. Z naszego punktu widzenia, była to robota może zbyt krwawa, ale konieczna…”.
Po pacyfikacji Puchaczowa WUBP w Lublinie podjął działania zmierzające do ukarania sprawców. Rozprawa odbyła się 18 sierpnia 1947 r. w Lublinie. Na ławie oskarżonych zasiadło 8 osób, z których 2 brało bezpośredni udział w akcji w Puchaczowie: Ludwik Szmydke „Jurek” oraz Witold Matuszak „Witek”. Obu skazano na karę śmierci.
Autorzy: Dorota Bułgajewska – Muzyka , Andrzej Górny, Mariusz Brodzik klasa IV Technikum Mechaniczne, RCEZ Lubartów.
W Części 5 – „Życie, poświęcić warto jest tylko dla jednej idei, idei wolności” – Losy żołnierza oddziału „Uskoka” Franciszka Pulpy ps „Topór”.
Cz. V
Życie poświęcić warto jest tylko dla jednej idei, idei wolności”
„…Jeśli walczymy i ponosimy ofiary, to dlatego, że chcemy właśnie żyć, ale żyć jako ludzie wolni, w wolnej Ojczyźnie. Więc rozumiemy i społeczeństwo rozumie i odpowiednie uznanie wyraża za takie czyny, jakich się dopuścili „Krępy”(Kowalik Władysław), „Stańczyk” (Stanisław Staropiętka) , „Topór”(Franciszek Kulpa) …i wielu, wielu innych. Własnoręcznie położyli kres swemu życiu, choć mogli mieć nadzieję ratowania go. Oczywiście perspektywa tortur w lochach UB, w wypadku dostania się w ich ręce, też nie jest ponętna, ale tchórz zgodzi się na wszystko, byle życie ratować. Człowiek idei życiem pogardza!…”
Zdzisław Broński „ Uskok”, Pamiętnik.
Franciszek Kulpa pseudonim „Topór” (1921-1946), plutonowy WiN, pochodził z Wileńszczyzny, był żołnierzem oddziału komendanta „Uskoka”. Zginął dnia 30.06.1946r. w walce z grupą operacyjną UBP- KBW w Wólce Starej, powiat Lublin. W aktach UB znajdujących się w IPN w Lublinie funkcjonuje jako Franciszek Pulpa, natomiast „Uskokowcy” wspominają go jako Kulpę. Po konsultacjach z panem dr Sławomirem Poleszakiem Naczelnikiem Biura Edukacji Publicznej w IPN Lublinie postanowiliśmy pozostać przy nazwisku Kulpa, gdyż ubecy mieli tendencję deprecjonowania czynów żołnierzy AK fałszując ich dane.
Historia Franciszka Kulpy opowiedziana przez pana Zdzisława Haratyma chrześniaka kapitana „Uskoka”
Franciszek Kulpa pochodził ze wsi Koniuchy kolo Wilna. Była to wieś gospodarowana przez polskich rolników. Grasowała tam żydowska partyzantka, która okradała Polakom inwentarz żywy i martwy. Chłopi z tej wsi zdobyli broń, stworzyli ruch oporu i przeciwstawiali się tym napadom. W odwecie wystrzelano miejscową ludność, gospodarstwa obrabowano i spalono. Franciszkowi Kulpie udało się zbiec. Rozstrzelani zostali jego rodzice i dwie starsze siostry. Kulpa wstąpił do 27 Dywizji Wołyńskiej AK, otrzymał pseudonim „Topór”. Z Wileńszczyzny przedostał się z dywizją na Lubelszczyznę, skąd miał iść na front. Został przymusowo wcielony do jednostki KBW na Majdanku, której jednym z zadań było likwidowanie grup Armii Krajowej na Lubelszczyźnie. Żołnierze z tej jednostki nadzorowali tłoczenie oleju w dwóch olejarniach w Januszówce i Radzicu Starym. W Januszówce nadzorował to plutonowy, który mieszkał u rodziców pana Haratyma, a w Radzicu nadzorował tłoczenie oleju Franciszek Kulpa. Kulpa chciał wstąpić do partyzantki, dlatego zapytał gospodarza olejarni pana Janasza, czy jest w pobliżu jakiś oddział partyzancki. Janasz odpowiedział mu, że jest oddział „Uskoka”, a w Radzicu Starym mieszkają rodzice dowódcy oddziału, Franciszek Broński z żoną.
Polecił mu skontaktować się z kolegą plutonowym z Januszówki, który mieszkał u państwa Haratymów, Stanisława i Marianny, która była siostrą kapitana „Uskoka”.
Kulpa podczas nieobecności plutonowego zgłosił się do pana Stanisława Haratyma i poprosił o kontakt z „Uskokiem”. Opowiedział, że zamordowano mu rodzinę, że woli zginąć w walce, niż z rąk wojska KBW. Ojciec pana Haratyma, odpowiedział mu, że to niemożliwe. Natychmiast poinformował jednak kapitana „Uskoka”, który obawiał się, że to może być „wsypka” i będą chcieli oddział od wewnątrz rozpracować Gdy skończyła się kampania tłoczenia oleju, w pewną zimową noc, zapukał Franciszek Kulpa w okno przez zamrożoną szybę do domu państwa Haratymów. Okazało się, że zdezerterował z jednostki. Miał ze sobą karabin, skrzynkę z amunicją i walizkę, w której miał osobiste rzeczy i poprosił o kontakt z „Uskokiem”. Przez kilka miesięcy ukrywał się w gospodarstwie państwa Haratymów przed łapankami prowadzonymi przez UB. W końcu doszło do spotkania, które zorganizował Stanisław Haratym w swoim domu. Kulpa opowiedział wtedy wszystko „Uskokowi”, że mu zamordowano rodzinę i nie ma dla kogo żyć, że jak dowódca nie weźmie go do swego oddziału, to popełni samobójstwo. Był świadomy, że jak go dorwą to potraktują go jako dezertera i rozstrzelają. W takiej sytuacji „Uskok” zabrał go ze sobą i zgodził się, aby zatrzymał pseudonim „Topór”. W dniu 29 czerwca 1946 roku, w przeddzień referendum spotkał się w domu u państwa Haratymów na kolacji ze Stanisławem Staropiętką ps. „Stańczyk” partyzantem z Wólki Zawieprzyckiej. Staropiętka powiedział mu, że jego rodzice mają pasiekę i zaproponował, że na drugi dzień pójdą po miód, gdy ubecy będą zajęci referendum. 30 czerwca 1946 roku rankiem, wojska otoczyły wieś, partyzanci zaczęli uciekać do lasu, ubecy wrzucili ich na otwarty ogień, tam zginęli. Stanisław Staropiętka został pochowany przez rodzinę, a zwłoki Kulpy ubecy oddali. Trumnę wykonał pan Stanisław Haratym ze swoim kuzynem Wacławem Janocińskim Proboszczem w Kijanach był ksiądz Sitkowski. Obawiając się represji ze strony ubeków, nie chciał pochować Kulpy na cmentarzu, ale kościelny pan Okoń powiedział, że nabożeństwo się odbędzie, bez oficjalnych informacji, a zwłoki zostaną złożone do grobu rodziny Skłodowskich, obywatela ziemskiego, dziedzica z Zawieprzyc, który ma na grób rodzinny na cmentarzu w Kijanach. Tam spoczęło ciało Franciszka Kulpy partyzanta w Wileńszczyzny.