czwartek, 5 października 2017

Dlaczego świętujemy 11 listopada

Narodziny Drugiej Rzeczypospolitej

Rok 1918 przyniósł, po 123 latach niewoli, narodziny niepodległego państwa polskiego – Drugiej Rzeczypospolitej1. Dokonała się rzecz, do której dążyło i na którą czekało wiele pokoleń Polaków. Przez te wszystkie lata najbardziej aktywne grupy polskiego społeczeństwa w różny sposób kształtowały i realizowały swą wizję odzyskania przez Polskę niepodległości. W polskim społeczeństwie nie były to jednak grupy przeważające. Albowiem w ludzkiej mentalności – jak pisał Tadeusz Jędruszczak – większa jest zgoda na myślenie, które sankcjonuje istniejący stan rzeczy, aniżeli na myślenie historyczne, dostrzegające zmienność otaczającego nas świata, przewidujące przyszłe wypadki i decydujące przez ich pryzmat o swym dalszym działaniu2. Nic więc dziwnego, że gros polskiego społeczeństwa poddawało się myśleniu petryfikującemu stan zaborów. Niezależnie jednak od tego, jaki zamysł niepodległościowy uważano za najskuteczniejszy, musiał wystąpić kluczowy czynnik zewnętrzny, aby Polska mogła się odrodzić – załamanie się dotychczasowej solidarności zaborców, która wyrażała się poprzez niepodejmowanie tematu dotyczącego możliwości powstania choćby namiastki polskiej państwowości. Taki stan rzeczy przyniosła dopiero I wojna światowa, szczególnie mocno zaś uwidocznił się on w akcie 5 listopada3. Mało kto spodziewał się jednak, że wielka wojna przyniesie klęskę wszystkich trzech zaborców – rewolucję i upadek caratu w Rosji, rozpad Austro-Węgier oraz porażkę i kres cesarskich Niemiec. Droga do niepodległości stanęła otworem, przez który zresztą rychło wkroczyła odradzająca się polska państwowość, czyn niepodległościowy zaś widać było na wielu płaszczyznach oraz w działalności wielu osób, grup i stronnictw.
Mapa II Rzeczpospolitej (autor: Halibutt, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0).
U progu wielkiej wojny wszyscy oni mieli sprecyzowane już swe programowe koncepcje i plany. Ich finalnym celem, z wyjątkiem środowiska SDKPiL i PPS „Lewicy”, był powrót Polski na mapę świata. Różnili się jednak w obiorze drogi, która miała prowadzić do tego celu. Podział przebiegał ze względu na tzw. orientacje – antyrosyjską, (proaustriacką) oraz antyniemiecką (prorosyjską). Nie były one jednak dogmatyczne – poglądy obu orientacji podczas wojny ewoluowały, a ich przywódcy potrafili trafnie odczytywać zmieniającą się koniunkturę i podporządkowywać jej swe bieżące działania. Nie jest to jednak temat naszych rozważań, koniecznym było jedynie jego zaakcentowanie.

Geneza sporu

Józef Piłsudski. Już wkrótce bowiem po narodzinach Drugiej Rzeczypospolitej zaczęła się swoista licytacja zasług w kontekście odzyskania niepodległości. Rozpoczynała się walka o władzę w młodym państwie; każde środowisko pragnęło więc związać ze sobą, jeszcze świeżą przecież, pamięć i tradycję niepodległościową, dziś byśmy powiedzieli – „mit założycielski” odbudowanego państwa. Siłowano się na argumentację historyczną – nie od dziś przecież wiadomo, że historia często jest wykorzystywana do doraźnych celów politycznych. W sukurs walczącym stronnictwom przychodzili sami historycy związani ideowo ze skonfliktowanymi grupami4. Główną areną walk stała się jednak publicystyka prasowa.
Prym w toczącym się sporze wiedli piłsudczycy i endecy. Dołączali do nich również socjaliści, konserwatyści oraz komuniści – głos tych ostatnich nie był jednak tak rozpowszechniony jak pozostałych stronnictw. Mimo tego nie bez echa przeszły teksty działacza KPP Juliana Bruna publikowane na łamach „Skamandra”. Polemizował on z „Przedwiośniem” Stefana Żeromskiego. Podsumowując „niepodległościowy spór” pomiędzy dwoma największymi antagonistami, pisał: Więc jedni głosili hasło niepodległości, lecz orężnie popierali tę stronę wojującą, której klęska okazała się tej niepodległości przesłanką najpierwszą. Drudzy – trzymali ze stroną wojującą, która później miała Polskę do życia powołać, lecz wyrzekali się niepodległości, gotowi poprzestać na ochłapach. Nadzieje swe przy tym wiązali: ze zwycięstwem tego właśnie mocarstwa koalicji, którego klęska okazała się drugą przesłanką niepodległości; z łaską dynastii i sfer w tym mocarstwie rządzących, których upadek stał się trzecią i ostateczną przesłanką niepodległości. I do dziś dnia dwa te obozy toczą zaciekłą dyskusję: któremu z nich Polska zawdzięcza niepodległość!5
Roman Dmowski. Z fragmentu przenika mocno oskarżycielski ton, mający jednocześnie demaskować i wyszydzić obłudę stron prowadzących spór. Nie sposób jednakże się zgodzić z jego merytoryczną treścią. Brun nie wziął poprawki na sytuację geopolityczną, jaka panowała u progu wielkiej wojny, przechodząc bez żadnej refleksji nad ewolucją myśli Dmowskiego oraz Piłsudskiego, wprost proporcjonalną do zmian zachodzących na wojennych frontach oraz w stosunku państw zaborczych do kwestii polskiej. Niemniej jednak wskazał na problem współpracy obu środowisk z zaborcami, który bez wątpienia w pewien sposób przebijał się do świadomości społecznej. Tym bardziej zarówno endekom jak i piłsudczykom zależało, aby dowieść, że to dzięki ich działalności Polska odzyskała niepodległość i to oni mieli słuszność w wyborze drogi do niej prowadzącej.
Tekst ma więcej niż jedną stronę. Przejdź do pozostałych poniżej.

Dziękujemy, że z nami jesteś! Chcesz, aby Histmag rozwijał się, wyglądał lepiej i dostarczał więcej ciekawych treści? Możesz nam w tym pomóc! Kliknij tu i dowiedz się, jak to zrobić!