czwartek, 5 października 2017



Lubartów





5 grudnia - pamiętajmy o urodzinach Marszałka Józefa Piłsudskiego
W Zułowie niedaleko Wilna 150 lat temu, 5 grudnia 1867 roku urodził się Marszałek Józef Piłsudski, Naczelnik Państwa, który jest dla Polaków symbolem walki o odzyskanie niepodległej Ojczyzny.



.


Sto lat temu w Europie trwała wojna. Początkowo nie niosła ze sobą specjalnych zmian w sytuacji miasteczka takiego jak Lubartów. Grupę około 200 mężczyzn z Lubartowa (rocznik 1870 – 1895) powołano do służby wojskowej w armii rosyjskiej Walczyli na froncie, część z nich w wyniku walk trafiła do obozów jenieckich w Niemczech. Jednak ogół Lubartowian wiódł w miarę spokojne życie.
Sytuacja zmieniła się w 1915 r., kiedy państwa centralne – Niemcy i Austro-Węgry rozpoczęły wielką ofensywę na froncie wschodnim przeciwko Rosji. Początkowo zaatakowano oba skrzydła rosyjskie na północy w Kurlandii i na południu w Galicji, następnie atak skierowany został na środek frontu rosyjskiego między Modlinem a Dęblinem. Od początku lipca armie rosyjskie były spychane w kierunku Bugu. Natarcie Niemców wspieranych siłami austriackimi łamało opór Rosjan. Wielki książę Mikołaj Mikołajewicz zmuszony został do wydania rozkazu ogólnego odwrotu z Królestwa Polskiego.
Podjęto decyzję o przymusowej ewakuacji rosyjskich biur i urzędów w głąb cesarstwa. Z Lubartowa wyjechali wówczas urzędnicy miejscy i powiatowi (w tym burmistrz miasta Władysław Śliwa wraz z małżonką), naczelnik straży ziemskiej, komendant policji, a także uczący tu nauczyciele szkoły elementarnej:   Hipolit Czaplicki (później kierownik Szkoły Powszechnej w Lubartowie, współzałożyciel koła łowieckiego „Lewart”) i Olga Protasewicz oraz gimnazjum: inspektor Iwan Jakubczyk (żona Anna wraz z dziećmi wyjechała jakiś czas potem do Nowogródka) i profesorowie Iwan Kuzanow, oraz Stanisława i Włodzimierz Strydtowie a także rodzeństwo Maria i Daniło Olejnik.Ewakuacja połączona była również z wywożeniem sprzętu i dokumentacji. W połowie lipca zdjęto i wywieziono w głąb Rosji wszystkie dzwony z kościoła parafialnego. Odnalezione w 1917 r. na stacji kolejowej Oskół w guberni kurskiej po zakończeniu wojny zostały sprowadzone do Lubartowa.
Dnia 4 sierpnia wojska rosyjskie opuściły forty Dęblina, wysadzając w powietrze mosty na Wiśle i Wieprzu. Nocą z 4 na 5 sierpnia ostatnie oddziały 2. armii rosyjskiej opuściły Warszawę i, przeszedłszy na Pragę, wysadziły w powietrze wszystkie mosty warszawskie. Odbyło się to bez żadnego nacisku ze strony Niemców, wyłącznie z ogólnych względów strategicznych. Z chwilą odwrotu Rosjan na wschód od Warszawy twierdza Modlin, posiadająca blisko stutysięczną załogę, utraciła łączność z armią polową. Niemcy natychmiast przystąpili do jej oblężenia, sprowadzając znaczną ilość artylerii ciężkiej, a nawet działa oblężnicze najcięższych kalibrów, wypożyczone od Austriaków. Pomimo rozpaczliwej obrony Rosjan Niemcy zdobyli twierdzę już w dniu 10 sierpnia.
W początkach sierpnia w wyniku ofensywy niemiecko-austriackiej zostały zajęte Lublin i Chełm. W kolejnych dniach zacięte walki prowadzono także w rejonie Lubartowa. Czwarta armia rosyjska wycofywała się od strony Lublina w kierunku Parczewa, za nią szosą przez Ciecierzyn, Niemce, Trzciniec posuwały się oddziały austriackie. Ostrzał artyleryjski objął miasto Lubartów i pałac w Kozłówce. Pola w pobliżu wsi Annobór i Nowodwór zasłane były trupami. Na okolicznych polach powyrastały cmentarzyki austriackie, a w samym Lubartowie już po wojnie uporządkowano 70 mogił.
Rosjanie bronili się za lubartowskim parkiem, okopawszy się na łąkach nad Wieprzem. Mimo kilkudniowej walki miasto nie poniosło większych strat, pociski rozrywały się poza jego murami.
W walkach na Lubelszczyźnie brała również udział I Brygada Legionów Polskich. Formacje legionowe wchodziły w skład 106. dywizji austriackiej. Brygada walczyła w składzie trzech pułków piechoty, dywizjonu ułanów i dywizjonu artylerii. Łącznie walczyło około 5 tys. żołnierzy. Początkowo strefa działania Brygady obejmowała obszar od Krasienina – Wólki Krasienińskiej – Bratniaka po Maziarkę – Ożarów.
PilsudskiW Ożarowie koło Samoklęsk znajdował się sztab Brygady, tu kwaterował Józef Piłsudski. I tu wydał swój słynny rozkaz w pierwszą rocznicę rozpoczęcia walki ( z charakterystycznymi słowami: „Chłopcy. Naprzód! Na śmierć czy na życie, na zwycięstwo czy klęski – idźcie czynem wojennym budzić Polskę do zmartwychwstania”). Dnia 7 sierpnia oddziały polskie przełamały front pod Nowodworem i ruszyły w pościg za Rosjanami. Zajęto Kamionkę, Kozłówkę, ścigając Rosjan przez Aleksandrówkę, Kierzkówkę, Ciemno, Sobolew, Rudno. 9 i 10 sierpnia oddziały polskie sforsowały Wieprz tocząc po drodze potyczki z Rosjanami. 11 sierpnia wojska rosyjskie wycofały się, a I Brygadę przesunięto do rezerwy, jej miejsce zajęły 60. i 110. brygady austriackie. Dwa dni później Piłsudski zdał dowództwo Kazimierzowi Sosnkowskiemu, a sam wyjechał do zajętej przez Niemców Warszawy.

W Legionach Polskich służyli również mieszkańcy Lubartowa, zgłaszający się do oddziałów w początkach sierpnia 1915 roku. Wielu z nich przeszło szlak I Brygady aż do kryzysu przysięgowego i internowania w Szczypiornie.
W końcu sierpnia i na początku września wojska państwa centralnych zdobyły twierdze Brześć, Ossowiec i Grodno. Kończyła się trwająca sto lat polska podległość Cesarstwu Rosyjskiemu. W ramach nowego podziału administracyjnego ziemie Królestwa Polskiego podzielone zostały między Niemcy i Austro-Węgry. Lubelszczyzna znalazła się pod okupacją austriacką, a Lublin stał się siedzibą generał- gubernatora Karola Kuka. Lubartów zachował funkcje powiatu, zwanego odtąd obwodem (od kwietnia 1917 r. ponownie powiat). Cesarskim i Królewskim Komendantem Obwodowym byli kolejno: płk Antoni Zawadzki, ppłk Stanisław Niklas oraz płk Otton Scholtz. Komendę Obwodu wspierały austriackie oddziały wojskowe, rozlokowane po całym powiecie. Stopniowo jednak okupanci przekazywali część zadań o charakterze administracyjnym, oświatowym i gospodarczym ludności polskiej.
Okupacja austriacka zakończyła się w początkach listopada 1918 r. Ale to już inna historia…

Pomnik Legionistów








I wojna światowa -walki w rejonie Lubartowa- autor tekstu ks. Józef Zbiciak









Wydarzyło się 11 listopada

11 listopada 1918 roku, obok wydarzeń o zasadniczym znaczeniu dla odrodzenia ojczyzny, w Warszawie tętniło życie. Bardzo zwykłe i normalne życie. Gazety, oprócz drukowania odezw i postanowień pełnych patriotycznego uniesienia, zamieszczały informacje o sprawach dalekich od polityki.
„Kurier poranny” na pierwszej stronie swojego numeru z 11 listopada zamieścił, tak jak zawsze, informacje o teatralnych nowościach. Spragniony rozrywki warszawiak mógł udać się na przedstawienie do „Sfinksa” albo do „Czarnego Kota”. Jeżeli zaś nie zdążył do tego czasu udać się na „Melodie Dusz” do teatru „Stylowego” na Marszałkowskiej, to właśnie tego dnia miał ostatnią szansę.
Spragnieni dobrego filmu mogli udać się do kina „Filharmonia” na premierę sensacyjnego dramatu w 6-katach osnutego na tle przeciwieństw rasowych czyli „Czarnego Księcia”. Można było też wybrać kabaret „Miraż”, który zaczynał swój nowy, „politycznie aktualny” program.
Warszawiak z żyłką do hazardu mógł dać się skusić gorącej namowie do wzięcia udziału w III klasycznej loterii, przeprowadzanej na rzecz towarzystwa kulturalno-oświatowego. Już w styczniu roku 1919 miało się okazać, kto zostanie szczęśliwcem i zgarnie aż 300 tysięcy marek.
Polak, który dopiero co uwolnił się od zaborców, zupełnie tak samo jak Polak z dnia 10 listopada 1918 r. pragnął wspomóc budowę swojego państwa. Dlatego też 11 listopada można było w dalszym ciągu zapisać się na Polską Pożyczkę Państwową w Domu Bankowym Adama Piędzickiego przy ulicy Królewskiej 6.
Niepodległość niepodległością, Piłsudski Piłsudskim, ale ludzie muszą mieć pomoc domową, kupić meble albo sprzedać narzędzia. Jak dowiemy się z prasy, tego dnia pilnie potrzebna była praczka na ulicy Żurawiej 1, natomiast obrotny mieszkaniec lokalu przy ulicy Złotej 28/1 zamieścił następujące ogłoszenie: aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa Kupie meble, pianino, grader, futra.
W dziale ogłoszeń drobnych można było znaleźć najróżniejsze oferty i informacje: o nowo powstałej „kawiarni z obiadami” na rogu Wiązowej i Podwala, o zapewniającej dyskrecję akuszerce pani Chmielewskiej z ulicy Widok 19, o możliwości wyprania kapeluszy na Nowym Świecie, o sprzedaży węgla czy też o straganie z produktami wiejskim na ulicy Mazowieckiej 9. Polecano także mieszkania, jak na przykład na Śliskiej 12, gdzie na zdecydowanych czekały dwa pokoje frontowe z balkonem.
Podobnie jak dzień wcześniej (i każdego innego dnia), ludzie umierali i chorowali. Dlatego też gazety osobną stronę poświęcały jednocześnie nekrologom i... prywatnym przychodniom.


I tak oto doktor Leon Płużański powrócił do Warszawy i cały czas leczy choroby weneryczne i skóry w gabinecie przy Nowym Świecie 37. Jakby tego było mało, powrócił również doktor Szenker i leczy schorzenia nerek pęcherza i dróg moczowych do godziny dziesiątej rano, oraz popołudniami od czwartej do szóstej przy ul. Niecałej, mieszkania 14. Znać było w prasie, że kończy się wojna światowa, bowiem większość ogłaszających się w prasie lekarzy zajmowała się chorobami wenerycznymi.

Dlaczego świętujemy 11 listopada

Narodziny Drugiej Rzeczypospolitej

Rok 1918 przyniósł, po 123 latach niewoli, narodziny niepodległego państwa polskiego – Drugiej Rzeczypospolitej1. Dokonała się rzecz, do której dążyło i na którą czekało wiele pokoleń Polaków. Przez te wszystkie lata najbardziej aktywne grupy polskiego społeczeństwa w różny sposób kształtowały i realizowały swą wizję odzyskania przez Polskę niepodległości. W polskim społeczeństwie nie były to jednak grupy przeważające. Albowiem w ludzkiej mentalności – jak pisał Tadeusz Jędruszczak – większa jest zgoda na myślenie, które sankcjonuje istniejący stan rzeczy, aniżeli na myślenie historyczne, dostrzegające zmienność otaczającego nas świata, przewidujące przyszłe wypadki i decydujące przez ich pryzmat o swym dalszym działaniu2. Nic więc dziwnego, że gros polskiego społeczeństwa poddawało się myśleniu petryfikującemu stan zaborów. Niezależnie jednak od tego, jaki zamysł niepodległościowy uważano za najskuteczniejszy, musiał wystąpić kluczowy czynnik zewnętrzny, aby Polska mogła się odrodzić – załamanie się dotychczasowej solidarności zaborców, która wyrażała się poprzez niepodejmowanie tematu dotyczącego możliwości powstania choćby namiastki polskiej państwowości. Taki stan rzeczy przyniosła dopiero I wojna światowa, szczególnie mocno zaś uwidocznił się on w akcie 5 listopada3. Mało kto spodziewał się jednak, że wielka wojna przyniesie klęskę wszystkich trzech zaborców – rewolucję i upadek caratu w Rosji, rozpad Austro-Węgier oraz porażkę i kres cesarskich Niemiec. Droga do niepodległości stanęła otworem, przez który zresztą rychło wkroczyła odradzająca się polska państwowość, czyn niepodległościowy zaś widać było na wielu płaszczyznach oraz w działalności wielu osób, grup i stronnictw.
Mapa II Rzeczpospolitej (autor: Halibutt, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0).
U progu wielkiej wojny wszyscy oni mieli sprecyzowane już swe programowe koncepcje i plany. Ich finalnym celem, z wyjątkiem środowiska SDKPiL i PPS „Lewicy”, był powrót Polski na mapę świata. Różnili się jednak w obiorze drogi, która miała prowadzić do tego celu. Podział przebiegał ze względu na tzw. orientacje – antyrosyjską, (proaustriacką) oraz antyniemiecką (prorosyjską). Nie były one jednak dogmatyczne – poglądy obu orientacji podczas wojny ewoluowały, a ich przywódcy potrafili trafnie odczytywać zmieniającą się koniunkturę i podporządkowywać jej swe bieżące działania. Nie jest to jednak temat naszych rozważań, koniecznym było jedynie jego zaakcentowanie.

Geneza sporu

Józef Piłsudski. Już wkrótce bowiem po narodzinach Drugiej Rzeczypospolitej zaczęła się swoista licytacja zasług w kontekście odzyskania niepodległości. Rozpoczynała się walka o władzę w młodym państwie; każde środowisko pragnęło więc związać ze sobą, jeszcze świeżą przecież, pamięć i tradycję niepodległościową, dziś byśmy powiedzieli – „mit założycielski” odbudowanego państwa. Siłowano się na argumentację historyczną – nie od dziś przecież wiadomo, że historia często jest wykorzystywana do doraźnych celów politycznych. W sukurs walczącym stronnictwom przychodzili sami historycy związani ideowo ze skonfliktowanymi grupami4. Główną areną walk stała się jednak publicystyka prasowa.
Prym w toczącym się sporze wiedli piłsudczycy i endecy. Dołączali do nich również socjaliści, konserwatyści oraz komuniści – głos tych ostatnich nie był jednak tak rozpowszechniony jak pozostałych stronnictw. Mimo tego nie bez echa przeszły teksty działacza KPP Juliana Bruna publikowane na łamach „Skamandra”. Polemizował on z „Przedwiośniem” Stefana Żeromskiego. Podsumowując „niepodległościowy spór” pomiędzy dwoma największymi antagonistami, pisał: Więc jedni głosili hasło niepodległości, lecz orężnie popierali tę stronę wojującą, której klęska okazała się tej niepodległości przesłanką najpierwszą. Drudzy – trzymali ze stroną wojującą, która później miała Polskę do życia powołać, lecz wyrzekali się niepodległości, gotowi poprzestać na ochłapach. Nadzieje swe przy tym wiązali: ze zwycięstwem tego właśnie mocarstwa koalicji, którego klęska okazała się drugą przesłanką niepodległości; z łaską dynastii i sfer w tym mocarstwie rządzących, których upadek stał się trzecią i ostateczną przesłanką niepodległości. I do dziś dnia dwa te obozy toczą zaciekłą dyskusję: któremu z nich Polska zawdzięcza niepodległość!5
Roman Dmowski. Z fragmentu przenika mocno oskarżycielski ton, mający jednocześnie demaskować i wyszydzić obłudę stron prowadzących spór. Nie sposób jednakże się zgodzić z jego merytoryczną treścią. Brun nie wziął poprawki na sytuację geopolityczną, jaka panowała u progu wielkiej wojny, przechodząc bez żadnej refleksji nad ewolucją myśli Dmowskiego oraz Piłsudskiego, wprost proporcjonalną do zmian zachodzących na wojennych frontach oraz w stosunku państw zaborczych do kwestii polskiej. Niemniej jednak wskazał na problem współpracy obu środowisk z zaborcami, który bez wątpienia w pewien sposób przebijał się do świadomości społecznej. Tym bardziej zarówno endekom jak i piłsudczykom zależało, aby dowieść, że to dzięki ich działalności Polska odzyskała niepodległość i to oni mieli słuszność w wyborze drogi do niej prowadzącej.
Tekst ma więcej niż jedną stronę. Przejdź do pozostałych poniżej.

Dziękujemy, że z nami jesteś! Chcesz, aby Histmag rozwijał się, wyglądał lepiej i dostarczał więcej ciekawych treści? Możesz nam w tym pomóc! Kliknij tu i dowiedz się, jak to zrobić!

Dlaczego Piłsudski ?

Na temat odrodzenia polskiej państwowości w 1918 roku, znaczenia Listopada (celowo pisanego wielką literą) czy też roli Józefa Piłsudskiego w procesie odzyskiwania przez Polskę niepodległości, wylano już morze atramentu. Pióra dzierżone w dłoniach historyków, pisarzy, polityków, publicystów, komentatorów, pasjonatów polskich dziejów, kreśliły na łamach licznych uczonych rozpraw i artykułów, obszernych studiów, szkiców i przyczynków, popularnych książek, literatury pięknej, w końcu – panegiryków i paszkwili, niezliczone wersje wydarzeń, które finalnie doprowadzić miały do narodzin II Rzeczypospolitej. Wszyscy ci autorzy, często z wielką pasją, nierzadko ujawniając swe prywatne sympatie i antypatie, snuli swe narracje, w których jakże często bohater stawał się zdrajcą, zdrajca zaś – bohaterem. Kreuje się więc, bo przecież wciąż się to dzieje, tak „czarne”, jak i „złote” legendy, które swym cieniem bądź blaskiem okrywają postacie, z którymi w kontekście powstania polskiego państwa spotykamy się już od najmłodszych lat. Z czasem więc, im dalej w las rodzimego dziejopisarstwa, coraz trudniej o wyważony sąd. Ba! – coraz trudniej o zgodę w kwestii podstawowej faktografii.
W sposób szczególny problem ten uwidacznia się, jeśli idzie o wspomnianą już osobę Józefa Piłsudskiego. Bez wątpienia postać ta – tu chyba wszyscy mogą się zgodzić – przemierza zazwyczaj karty polskiej historiografii albo niesiona w lektyce, albo przygarbiona od nadmiaru zgromadzonego bagażu. Zjawisko to poszło tak daleko, iż niektórzy pozwalają sobie nawet na uwagę, iż polska historia, w szczególności pierwszej połowy XX wieku, jest „upiłsudczona”. Niemniej, mówiąc o wydarzeniach, jakie rozegrały się późną jesienią 1918 roku na ziemiach polskich, nikt o zdrowych zmysłach o Piłsudskim nie zmilczy. Choćby z tego powodu, iż człowiek, który kilka lat przed wybuchem wielkiej wojny z przekonaniem rzucił do Stefana Żeromskiego, iż jeśli uda mu się ułożyć właśnie stawianego pasjansa, w przyszłości stanie się dyktatorem wolnej Polski, w listopadzie 1918 roku faktycznie tym dyktatorem został.
W tym miejscu można by zmienić kolor czcionki na złoty i uderzyć w podniosłe tony, snując gawędę o tym, jak to zubożały szlachetka spod Wilna wskrzesił polskie państwo i stanął na jego czele. Amerykański sen, przepowiedziany przecież jakoby Piłsudskiemu na syberyjskim zesłaniu – jak głosi jedna z legend – przez Cygankę, która okrzyknąć go miała „przyszłym Carem”. Tymczasem, szanując tak inteligencję czytelników, jak i pamięć o Pierwszym Marszałku Polski, powiedzieć wypada, że historia Brygadiera broni się sama. Parafrazując słowa znanego historyka, śmiało można stwierdzić, iż naturalną konsekwencją I wojny światowej oraz działań przedsięwziętych podczas niej przez Piłsudskiego było objęcie przezeń władzy w Polsce w listopadzie 1918 roku. Słowo „oraz”, dodam, jest w zdaniu poprzednim kluczowe. By stać się bowiem Naczelnikiem Państwa, Piłsudski musiał wcześniej wykorzystać wszystkie możliwości, które otworzyła przed nim wielka wojna. Obrazowo rzecz ujmując, Komendant musiał tańczyć, jak mu zagrają. Do czasu. Tancerzem bowiem był przednim, więc i grajkowie pospali się ze zmęczenia, a on tańczyć mógł dalej. Nieraz jednak był to swoisty taniec na linie. A i niejeden piruet Piłsudski raczył był wykonać.